20.1.15

Angielski po mojemu - 4 zasady


Ucz się angielskiego, bo znajomość choćby jednego języka obcego w dzisiejszych czasach jest bardzo ważna, a także przydatna. Otwiera nam furtki do tego, aby znaleźć dobrze płatną pracę, zdobyć wykształcenie, a co najważniejsze - aby móc porozumieć się z osobami, które biegle po angielsku 'spikają'. Dla jednych rzecz banalna - coś, co przychodzi z niezwykłą łatwością, przyjemnością i jest ulubionym hobby. Dla drugich szkolna mordęga, zmora, która budzi nas po nocach serwując koszmary o kartkówkach i testach. Słownictwo, gramatyka, środki językowe. To wszystko, co składa się na język angielski. Jak się uczyć, aby się nauczyć? Co polecam, a co odradzam? Poznajcie moje sposoby!

Kluczowa informacja!
Na początku muszę was utwierdzić w fakcie, że w samej szkole języka się nie nauczycie. Smutne, okrutne, ale za to prawdziwe. Lekcja trwa czterdzieści pięć minut. Takowych masz zapewne trzy w tygodniu. Załóżmy, że zanim wejdziesz do sali minie pięć minut, następne dziesięć pani/pan poświęci na sprawdzanie obecności, wpisanie do dziennika tematu, jak i uspokojenie klasy. Masz pół godziny na to, aby pojąć to, co mówi do ciebie nauczyciel. W tygodniu jest to półtorej godziny. Drugi powód, dla którego nie nauczysz się języka w szkole. Klasa liczy co najmniej dwadzieścia osób. Sklejanka różnych osobowości; ludzie, którzy się uczą, bo im zależy, ale i wagarowicze, którym tak naprawdę wystarcza fakt, że nie mają zagrożeń. Poziom zróżnicowany. Nauczyciel musi dostosować się więc do większości, a więc do uczniów słabszych. Nie myśl o tym, że twoja pani/pan podzieli twoją klasę na dwie grupy. Ma tak napięty grafik, a w dodatku chciał(a)by zapewne mieć jakąś chwilę dla siebie. Co więc zrobić, aby angielski pojąć? I nie mam tutaj na myśli ściągania :)


Prywatne lekcje, czyli pełne skupienie
Ja na takowe uczęszczam od siódmego roku życia. Raz w tygodniu spotykam się na dwie godzinki z panią, która z resztą jest doświadczonym nauczycielem (w dodatku z wieloletnim stażem, a więc mam pewność, że uczy mnie ktoś, kto wie co mówi). Pani Sylwia skupia się na mnie, a ja na niej. Nie ma hałasów, krzyków, upomnień. Jesteśmy tylko we dwie. Wszechogarniająca cisza sprawia, że mogę skupić się na przerabianym materiale. Mam specjalny podręcznik na potrzeby zajęć, w czasie lekcji dużo rozmawiamy, aby szlifować wymowę, uczę się słówek, powtarzam potrzebne wyrażenia, jak i gramatykę. Czy takie "cuś" jest drogie? Nie. Ceny za taką dwugodzinną lekcję (120 minut) zaczynają się już od czterdziestu złotych wzwyż (żaden majątek!). Za dodatkowy kurs w szerszej grupie zapłacimy o wiele więcej, a efekty będą marniejsze. Wiem, że tak jest, bo przekonałam się na własnej skórze. Brałam udział w kilku kursach i powiem, że przypomniałam sobie jedynie wyrażenia z podstawówki. Osoba prowadząca dostosowywała poziom do osób dwójkowych, które przyszły się uczyć od podstaw. Ja liczyłam na jakieś ciekawostki, nowości, coś, czego jeszcze nie było. Za całość przyszło nam zapłacić naprawdę dużo (za dziesięć miesięcy nauki). Teraz wiem, że mogłabym te pieniądze wydać w inny, mądrzejszy sposób. W pewnym sensie nauka w grupie jest dobra, bo możemy ze sobą dyskutować, układać dialogi itd. Cóż jednak z tego, jeśli reszta osób uczęszczająca na kurs umie się jedynie przywitać i zapytać o samopoczucie? Prościej byłoby zagadywać własnego kota :)


Gry i zabawy, czyli przyjemne z pożytecznym
Praktycznie każdy podręcznik do nauki języka angielskiego ma na ostatniej/pierwszej stronie płytę. Znajdziesz tam zadania ze słuchu, piosenki, a nawet gry. A propos tych ostatnich; bawią i uczą. One little smile polecała w jednym z postów strony, które edukują, ale i sprawiają przyjemność. Przyznam się, że troszkę podpatrzyłam od Pauliny linki do gier i muszę powiedzieć, że niektóre z nich doprowadziły mnie do niesamowicie wciągających gier. Od jednej z nich nawet się uzależniłam (w pozytywnym tego słowa znaczeniu)! Mowa o Ba Ba Dum, która sprawdza naszą znajomość słownictwa, a i pomaga poszczególne frazy zapamiętać na zasadzie kojarzenia z obrazkami. Internetowych zabaw, które działają na podobnych zasadach istnieją setki, a nawet miliony. Wystarczy dobrze poszperać i znaleźć swoją ulubioną. Ostatnio skorzystałam również z aplikacji, która na adres poczty mejlowej wysyła codziennie po jednym zdaniu i słówku (tłumaczenie, wymowa i zastosowanie). Interesująca inicjatywa dla osób, które na pocztę zaglądają dość często. Ja mam spore braki, bo wiadomości wysyłane przez ów automat wylądowały w spamie, ale to również jakaś forma nauki.


Mnemotechniki i inne bzdety, czyli wspomagacze
Proszę, nie kieruj się nagłówkiem (powstał na potrzeby przyciągnięcia twojej uwagi). Mnemotechniki to naprawdę dobra sprawa! Polegają one na tym, że poszczególne słówka zapamiętujesz na zasadzie śmiesznych skojarzeń (za które czasami ja osobiście musiałabym się wstydzić). Jeśli jednak niezbyt cię to interesuje, postaw na trening pamięciowy. Czytaj słówka na głos, a następnie rozwiązania po angielsku zasłoń kartką. Pytaj samą siebie na wyrywki. Stara metoda, która chwilami przysparza o ziewanie, ale skuteczna. Zawsze możesz puścić w tle muzykę klasyczną. Ostatnio z Chopinem wkułam naprawdę wiele wyrażeń. Pamiętaj o tym, aby dana melodia leciała po cichu - bez szaleństw, aby muzyka cię nie rozkojarzyła. Masz też opcję, aby poprosić brata/siostrę/mamę/tatę/babcię/dziadka o to, ażeby cię odpytali. Najlepiej stawiaj na osobę, która z angielskim miała jakąś styczność. Może cię ona poprawić w wymowie, czego nie zrobi osoba zielona w sprawach tego języka obcego. Chodź po pokoju, leż, siedź, przyjmuj dziwne pozycje - wszystko po to, aby było ci jak najwygodniej!


Otoczenie ma znaczenie, czyli kilka porad na zakończenie
Przed wkuwaniem koniecznie wywietrz pokój, pójdź na spacer lub przejedź się na rowerze po okolicy - to ułatwi ci naukę, a w dodatku przewentylujesz swoje płuca. Zjedz coś, zrób łyka ulubionej kawy, zagraj w ulubioną grę planszową, zdrzemnij się - postaw na czynność, która cię odpręży. Staraj się unikać wgapiania w telewizor czy komputer - to męczy wzrok, sprawia, że poczujesz się senna, a także cię rozkojarzy. Przyjemności na później - jako nagroda za tak wielki wyczyn, jak nauczenie się trzydziestu słówek, o! Z zasięgu wzroku usuń wszelakie urządzenia mobilne; telefony, tablety, whatever. Jeśli jednak nie możesz, przenieś się w miejsce neutralne - usiądź na łóżku, w salonie, na dworze (polecam latem!). Znajdź kąt, w którym nic i nikt nie będzie ci przeszkadzał, jak najdalej od technologii i cywilizacji. Dasz radę choć na pół godzinki? :) Chciałabym poznać twoje metody na walkę z językiem angielskim; jakich technik używasz? Co sądzisz o zajęciach prywatnych, a co o grupowych? Która forma wydaje ci się lepsza? Jakie znasz metody na wkucie sporej ilości słówek? Uczysz się innych języków?

9 komentarzy:

  1. Według mnie bardzo dobrą metodą jest ciągłe obcowanie z językiem. Szkoda tylko,że w domu nie ma z kim rozmawiać po angielsku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stąd też niektóre szkoły fundują wyjazdy zagraniczne. Mam nadzieję, że właśnie do takiej trafię, bo nic tak nie szlifuje języka, jak kontakt z osobami, które używają go na co dzień! :)

      Usuń
  2. Świetny i przydatny poradnik! ;))
    http://weronika-werciia.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  3. Moim zdaniem najlepiej jest czytać lub rozmawiać po angielsku wtedy nauka idzie o wiele lepiej :)

    [ life plan by klaudia ]

    OdpowiedzUsuń
  4. Uczyłam się angielskiego zawsze klasycznie, czyli w szkole. Uważam, że potrafię bez problemu władać tym językiem, jednak kuleje mój akcent przez to, że na co dzień nie używam angielskiego.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja chyba najwięcej nauczyłam się oglądając od małego Cartoon Network - i początkowo absolutnie nic nie rozumiejąc :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak dla mnie dobre jest systematyczne uczenie się z lekcji na lekcję języka, a później kiedy co nieco się już wie można zaczynać od obrazków w danym języku, po książki i filmy (filmy to tym bardziej bo można wysłuchać jak wypowiadać dane slowa). Co do prywatnego nauczania, sama mam zamiar uczęszczać na takie lekcje, jednak na razie brakuje mi czasu. :)

    Pozdrawiam, talliablog.
    talliablog.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobry pomysł z tym nagłówkiem przyciągającym uwagę ;]!
    Ja brałam udział w kilkumiesięcznym projekcie o skutecznej nauce słówek po angielsku, więc w tym temacie mogę się wypowiadać :D! Moja ulubiona metoda to właśnie skojarzenia i układanie piosenek ze słówek.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja na dodatkowe lekcje angielskiego chodzę od 4 klasy podstawówki i zauważyłam, że gdyby nie one za nic bym nie potrafiła tego języka. Na dodatkowych lekcjach, mimo że mam je w grupie około 12 osób (osób, które chcą się uczyć, bo zbieramy też tak jakby punkty, których musimy mieć odpowiednią ilość, żeby zdać) to znam już chociażby wszystkie czasy, a w szkole jesteśmy baaardzo do tyłu.

    OdpowiedzUsuń