8.7.17

Idealny moment? Nie istnieje


Nie istnieje coś takiego jak idealny moment. Można w nieskończoność odkładać zrobienie prawa jazdy, przejście na dietę, wybranie się w podróż dookoła świata czy podszlifowanie języka. Pytanie brzmi: po co? Odpowiedź pewnie nie zaskoczy, bo wy już dobrze wiecie, jak jest. W grę wchodzi lenistwo. Koniec i kropka.

Owszem, bez odpowiednich środków nie pójdziemy na kurs do ośrodka szkolenia kierowców czy nie udamy się do innego kraju, ale jest w życiu mnóstwo rzeczy, które można mieć za darmo, a jeśli jednak trzeba na ową inwestycję przeznaczyć jakąś kwotę - nie jest ona porażająca. 

Powiedzmy to sobie wprost

Ludzka mentalność ogranicza wykonanie pewnych czynności. Bowiem, zrobienie ich wiązałoby się między innymi z wyjściem ze strefy komfortu, ze swego rodzaju bańki, która chroni nas przed czymś, czego nie znamy. Strach przed nieznanym to rzecz normalna. Każdy człowiek się boi. Wskażcie mi choć jednego nieustraszonego herosa na tym świecie, a ja i tak znajdę jego słaby punkt. Jedni boją się ciemności, klaunów, biedronek (o tak, to o mnie), a drudzy metamorfoz. Planujesz przejście na dietę i rozpoczęcie zdrowego stylu życia? Założę się, że już nieraz wmawiałaś sobie, będąc upaćkana z czekoladowego deseru, że zaczniesz od poniedziałku. Minął tydzień, miesiąc, rok, a u ciebie wciąż bez zmian. Hipokryzja? Nie, lenistwo. 

Jestem namacalnym przykładem

Pewnie macie w życiu takie momenty, że wiecie, że coś jest dobre, ale nie chcecie tego zrobić. Macie świadomość, że to ten dobry moment (którego istnienie osobiście kwestionuję), że lepszego już nie będzie. A jednak. Dzięki Bogu jestem typem człowieka, który niejednokrotnie przymusza się do pewnych czynności, bo zdarza mi się wymięknąć w ostatniej chwili. Gdyby nie wewnętrzna determinacja i samozaparcie, pewnie marzyłabym wciąż o tym, jak gnam sobie ulicami miasta, a nie uczęszczałabym na kurs prawa jazdy jak to właśnie czynię. Życzę wam tego. Życzę, byście się przemogli. Pewno nieraz słyszeliście, że życie jest za krótkie. Ale czy to nie jest prawdą? Nie wiemy tak naprawdę ile nam zostało. To dobry argument do zmian i wprowadzenia świeżości w naszym żywocie.
Nie chcę prawić wam kazań jak macie egzystować. Różnimy się, ale jedno nas łączy. Pragnę was uświadomić, że jeśli nie zaczniecie żyć tu i teraz, nie będziecie podejmować decyzji spontanicznie, zaczniecie wielu rzeczy żałować. Nie ma nic gorszego niż potępianie samych siebie za to, jaką drogę wybraliśmy. Aby wyeliminować ewentualne poczucie winy, nie czekajmy na idealny moment.

8 komentarzy:

  1. Bardzo mądry, fajnie napisany post:)
    https://ladymademoiselle.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się niezmiernie, że wpis Ci się spodobał!

      Usuń
  2. Dobrze powiedziane. Kurcze, dobrze Cie czytac :) pozdrawiam i zapraszam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze tutaj zaglądasz? No proszę, zadziwiasz mnie! Dziękuję za miłe słowa i lecę zobaczyć co u Ciebie!

      Usuń
  3. Super wpis. Osiągnięmy coś tylko wtedy gdy będziemy wychodzić ze swojej strefy komfortu - to jedyny krok naprzód ku lepszemu, ku zmianom pzdr Mój Blog

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Święte słowa. Wielka szkoda, że ludzie mają taką małą świadomość na temat strefy komfortu i tego, że trzeba w pewnym momencie odciąć pępowinę, żyć pełnią życia i osiągać cele, jakie się samemu sobie wyznacza.

      Usuń
  4. Może to się wiążę z wiekiem, ale jak miałam ten 15-16 lat, ba nawet 18, to bardzo lubiłam swoją sferę komfortu ;) Jednak w momencie kiedy zaczęłam prowadzić prawdziwe dorosłe życie i kiedy mam już te 20-parę lat całkiem inaczej na wszystko patrzę i nie mam czegoś takiego jak sfera komfortu. Jest to dostosowanie się i cieszeniem się tym co jest, bez czekania na lepszy moment :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To w sumie bardzo ciekawa hipoteza. W latach, że tak to ujmę, "młodzieńczych" naszym największym dylematem (w większości przypadków) może być to, co na siebie włożyć. Dorosłe życie to ciągłe wyzwania, przeszkody, przygody. Będąc na garnuszku rodziców i mając te naście wiosen może faktycznie czujemy się jak ryba w wodzie i nie chcemy tego zmieniać - nie chcemy dorastać, bo dobrze wiemy, z czym to się wiąże i jak to wygląda.

      Usuń